Eurybiades Eurybiades
1689
BLOG

Z kim mamy do czynienia

Eurybiades Eurybiades Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 57

      To pytanie warto stawiać sobie zawsze, a ostatnio, wobec rozlicznych nie koniecznie najwyższego lotu wydarzeń,  ono samo się narzuca.  Młoda dziennikarka oznajmia, że kalkulacja zestawiająca życie kilku Polaków z możliwością przyjęcia siedmiu tysięcy obcych wydaje się rozsądna i warta pozytywnego rozpatrzenia.  W tym samym mniej więcej czasie stary i doświadczony (żeby nie było, że tylko młodzi gadają głupstwa!)  polityk PO oświadcza, że po Smoleńsku najlepszym rozwiązaniem, niestety - nie zastosowanym, mogło było być urządzenie pochówku we wspólnej mogile, co uchroniłoby nas od kłopotów w postaci sporów i podziału;  wtóruje mu, choć nie wprost były minister obrony.  Ten ma na oko trochę więcej lat, niż pani dziennikarka - a mniej , niż ten doświadczony;  wszystkie grupy wiekowe są tu więc reprezentowane i jasno z tego wydaje się wynikać, iż poziom mądrości  (czy też głupoty)  nie jest wprost uzależniony od tego, ile się przeżyło.  Jak w kontekście tych wypowiedzi należałoby odpowiedzieć sobie na tytułowe pytanie?

   Bywają jednostki o procesach myślowych sytuujących się  na poziomie od biedy dającym się uznać za podstawowy - i ani ciut ciut wyżej;  trafiają się osobniki o zdolności odczuwania ograniczonej do rozróżnień  w rodzaju: ciepło - zimno, syto - głodno  i nie sięgającej wrażeń nieco bardziej złożonych i subtelnych.  To wydaje się wystarczać za odpowiedź, z kim mamy do czynienia - czy trzeba ja formułować dobitniej?  Ewentualna argumentacja, że to niby walka polityczna - niczego tu nie tłumaczy.

   Z Ewą Kopacz sprawa jest nieporównanie bardziej złożona, a odpowiedź na tytułowe pytanie - niełatwa.  Ona do Moskwy poleciała na własną prośbę - zgłosiła się, a premier ją wysłał;  pomińmy na razie, w jakim charakterze i czy gdzieś to zapisano.  Dlaczego się zgłosiła? - tłumaczy, że taki mus wynikający z poczucia obowiązku.  Tak, tak - znamy to:  "Silniejszy jestem - cięższą podajcie mi zbroję!"   Czy tę zbroję udźwignęła, to nawet nie warto dyskutować - chyba, że ten mus i obowiązek, o którym mówi, miałby polegać nie na tym, co nam naiwnym mogłoby się wydawać.  Zastanówmy się:  na samym początku jeden minister ogłasza winę załogi;  potem następny(a)  rwie się na ochotnika, żeby w efekcie w jak najlepszym świetle przedstawić empatię, otwartość, profesjonalizm   i chęć współpracy ze strony sąsiada;  czy to nie składa się w zborną całość?  Taką mianowicie, że z tamtej strony wszystko ok.  Nie sposób nie pomyśleć, że gdyby do Moskwy przypadkiem poleciał ktoś inny, to jego ocena nie musiałaby wypaść tak korzystnie;  być może, nie potrafiłby minąć się z prawdą aż w takiej odległości.  Ale w wyniku poczucia obowiązku poleciała pani minister;  na czym ów  "obowiązek" polegał i z kim w jej osobie mamy do czynienia, to na razie pytanie bez odpowiedzi.  Podobnie, jak pytanie o to, czy Donald Tusk nie miał na podorędziu nikogo lepiej nadającego się do takiej misji - chyba, że wiedział kogo i po co posyła;  w końcu - premier.  Wiem, wiem - teorie spiskowe i tak dalej...  Ale nie można chyba nie zadać pytań o to, dlaczego osoby kierujące państwem robią to, czego nie powinny i nie czynią tego, co należy  - a to wszystko przecież się zdarzyło.  To w końcu - z kim mamy do czynienia?

Eurybiades
O mnie Eurybiades

Konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka