Eurybiades Eurybiades
1447
BLOG

Prawdomówny Lewandowski

Eurybiades Eurybiades Polityka Obserwuj notkę 14

   Rzecz nie dotyczy Roberta;  jeśli nasz mistrz kopanej piłki strzeli gola, to sprawa jasna - a gdy mu się nie uda, to przeinaczanie prawdy nic by nie dalo.   A co do europosła Janusza - to nad jego relacjami z prawdą nie przyszłoby mi do głowy się zastanawiać, gdyby on sam nie zaczął w tej materii grzebać publikując w sobotniej GW obszerny, jak nic liczący dobrze ponad półtora tysiąca słów tekst pod tytułem:  "Ile kłamstwa zmieści się w Polsce?"   Tytuł nieco koślawy, ale od biedy ujdzie i pierwsza, narzucająca się wręcz odpowiedź mogłaby brzmieć:  - kto, jak nie człowiek Platformy miałby to lepiej wiedzieć?   Jasne jest jednak, że ekskomisarz sprawę widzi inaczej:  "Kłamstwo jest podstawowym budulcem państwa PiS.  Dlatego Polska PiS źle się odnajduje w świecie zachodniej demokracji".  No, to jesteśmy w domu.

   Te wspomniane półtora tysiąca słów autor przeznaczył na bezlitosne obnażenie i wyłożenie czarno na białym kłamstw PiS, które tym gorzej powinny wypaść, że przeciwstawia się im prawdę - taką, rzecz jasna, jaką widzi wąsaty - nomem omen - Janusz.  I w tym właśnie rzecz, jak ją widzi - a raczej, jak ją przedstawia; bo czy tak istotnie postrzega - to kto go tam wie?   Ot, przykład pierwszy z brzegu:  "Kłamstwo Smoleńskie", zaczerpnięty zresztą z zestawu pisowskich oszustw sporządzonego przez Dariusza Rosatiego ( jeszcze jeden, nawiasem mówiąc, prawdomówny).   To jak to było ze Smoleńskiem - i w czym tam PiS łgał?   Podejrzenia, stawianie hipotez i domaganie się wyjaśnień - to nijak nie przystaje do definicji kłamstwa; za to opowieści o pijanym generale i kopaniu na metr - jak najbardziej.

   Albo to:  "...Wałęsa... wtedy idol Kaczyńskich, po ich odtrąceniu przemianowany na Bolka".  Temu, kto odrobine pamięta minione lata nie trzeba objaśniać, że nie żaden idol - tylko taki wybór w braku czegoś lepszego w tamtym czasie i dającego jakąś nadzieję wobec jej całkowitego braku w przypadku możliwej prezydentury Mazowieckiego;  że nie odtrącenie, a odejście po stwierdzeniu, że nic się z tego nie ulepi;  wreszcie - że nie przemianowanie, bo Bolkiem ówczesny wódz stał się już dawno i z własnej woli.   Jedno zdanie, a trzy minięcia sie z prawdą.

   I jeszcze -  "Zdrada Okrągłego Stołu":  PiS zdaniem Lewandowskiego kłamie tak właśnie oceniając tamto wydarzenie i europoseł podpiera się wyizolowanym z kontekstu zdaniem Lecha Kaczyńskiego, że  "to taktyczne porozumienie było wtedy konieczne";  podpiera się nie zauważając, że to podpórka kulawa, bo dwa kluczowe słowa:  "taktyczne" i "wtedy" jasno dowodzą, co śp. Prezydent myślał o celowości trzymania się przyjętych wówczas ustaleń.

   A także to, jak się mają  "...dwie minuty Dudy do dwóch godzin rozmowy Komorowskiego z Obamą";  jak tam było - nie sprawdzałem, ale żeby mierzyć te sprawy przy pomocy zegarka?   Bywają okoliczności, w których większa ilość czasu nie przekłada się na sukces, o czym Lewandowski, jako były sprinter powinien wiedzieć; zwłaszcza, że w tym konkretnym przypadku te jakoby dwie godziny zostały poświęcone, jak powszechnie wiadomo, przekazywaniu przepisu na bigos i doradzaniu, aby Prezydent USA pilnował żony.

    Tak można by długo, bo tekst - jak się rzekło - liczył przeszło półtora tysiąca słów i każde kolejne z nich, jeśli nie proste łgarstwo - to w najlepszym razie krętactwo, polegające np. na zachłystywaniu się, że przez 25 lat produkcja wzrosła 2,5 - krotnie (startowaliśmy, jak wiadomo, z poziomu octu na półkach)  - albo tym, że prześcignęliśmy Grecję i może dogonimy Portugalię; rany, co za sukces! - i pozostaje wierzyć, iż niczego więcej osiągnąć już nie mogliśmy.

   Przyjęło się uważać, że zajmujący się pisaniem - myślą;  coś jest pewnie na rzeczy - choćby to, że planując  napisać - wypada się zastanowić.   Ale od posiadania tej podstawowej, przydzielonej przez naturę potencjalnej zdolności, do osiągnięcia poziomu uprawniającego do szczycenia się mianem człowieka myślącego - droga jest długa i nie każdemu udaje się ją przebyć.   Moje ostrożne przypuszczenie, że Janusz Lewandowski podczas mozolnego jej pokonywania wymiękł - chyba dałoby sie obronić.   Czemu tak sądzę?   To proste:  uprawiana przez niego technika polegająca na - kolokwialnie rzecz opisując - wykręcaniu kota ogonem, to jest - zastępowaniu prawdy fałszem i na odwrót, nie dość, że znana - jest i czytelna, bo uprawiana przez ideowych i organizacyjnych przyjaciół europosła od lat;  spodziewanie, że będzie skuteczna nadal - i to w momencie, w którym skuteczna właśnie być przestała, jest dość zaskakujące.   To właśnie miałem na myśli snując wywód o myśleniu.   Nie mówiąc już o prawdomówności.

Eurybiades
O mnie Eurybiades

Konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka