Eurybiades Eurybiades
1079
BLOG

Moje utarczki o Trybunał

Eurybiades Eurybiades Polityka Obserwuj notkę 95

   Było ich całkiem sporo - i we wszystkich poległem.   Wiele razy wdawałem się w sprzeczki dotyczące spraw przeróżnych i bywało rozmaicie:  przekonywano mnie, albo ja przekonywałem;  nie zawsze całkowicie - czasem częściowo.  Ale żeby tak, jak w sprawie TK, przegrać wszystko, co było, jak się zdaje, do wygrania i nie przekonać nikogo ani o ociupinkę?   C'est ne pas samowite! - jak by powiedział pewien przedwojenny pisarz.

   Do tych utarczek przystępowałem dobrze wedle swego rozeznania wyposażony, bo z pamięcią wypełnioną numerami stosownych artykułów Konstytucji, znajomością uprawnień Prezydenta, Sejmu, Trybunału itd. - a ponadto jaką taką wiedzą o ostatnich dotyczących sprawy ustawach.   Co mi to dało?  - nic zgoła, bo wyłożywszy wszystkie argumenty przemawiające moim zdaniem za poczynaniami obecnej władzy, spotykałem najczęściej w spojrzeniach moich adwersarzy pustkę nie zmąconą choćby śladem wiedzy o kwestiach, które wyżej wyszczególniłem;  nie zawsze tak było,  rzecz jasna - ale za to nieodmiennie następował odpór:  przyjąć ślubowanie, wyrok opublikować.   To były porażki, bo choć niby każdy zostawał przy swoim - za remis trudno byłoby takie zakończenie przyjąć zważywszy, że do dyskusji zabierałem się pewien swoich racji.

   Stwierdziwszy, iż nie tędy droga i że stąpanie po grząskim gruncie wiedzy prawniczej niczego sensownego nie przynosi, bo przecie ja nie prawnik  i moi rozmówcy podobnie - spróbowałem odwoływać się do zdrowego rozsądku.  Słuchaj, dobry człowieku - mówiłem - skoro przyznajesz, że Platforma popełniła błąd  (ja to wprawdzie nazywam zaplanowanym oszustwem), to co miał wobec takiego naruszenia Konstytucji począć Prezydent powołany na strażnika jej przestrzegania?   W normalnych warunkach miałby do wyboru dwa sposoby przewidziane przez prawo:  veto albo skierowanie do TK;  na to pierwsze było już za późno, a drugie nie miało sensu - bo jak tu odwoływać się do organu, którego Prezes brał udział w przygotowywaniu łamiącego Konstytucję przekrętu?   Ani tak - ani siak, a jednak coś zrobić należało, jeśli to stanie na straży Konstytucji miałoby być traktowane serio;  nie było już wprawdzie przepisów mówiących wprost, jak postąpić - ale skoro Konstytucja wyznacza Prezydenta na swojego strażnika, to czy nie jest rozsądne przyjęcie, że daje mu też prawo do działania w sytuacjach szczególnych tak, jak on uzna za słuszne?   To, moim zdaniem rozsądna argumentacja i żeby jej zaprzeczyć, należałoby wytoczyć na przeciw coś nie w mniejszym stopniu nadającego się do zaakceptowania.   Może i należałoby, a jak to wyglądało?   Oczywiście - Prezydent łamie, wyrok opublikować itd. - aż do znudzenia.

   To jeszcze inaczej - prościej:  piłka źle zagrana  (mam na myśli platformiany przekręt z ustawą) nieuchronnie spada ścięta na boisko zagrywającego;  w życiu, jak w siatkówce.   Kto powie, że PiS nie było w prawie odwinąć się na odlew w odpowiedzi na próbę ogrania?   I w dodatku - powiadam do mego interlokutora - gdyby jedne i drugie wybory wypadły nie tak, jak wypadły - to ilu sędziów zaprzysiągłby Bronisław Komorowski?   PiS mogłoby pokrzykiwać do woli, a byłaby to oczywiście piątka;  wiemy, że niezgodnie z Konstytucją - ale kogo by to obeszło?   I czy dziś gość z kucykiem, zamiast pracować na alimenty, też zwoływałby ludzi na ulicę - a ty byś na jego wezwanie poszedł?   He, he - nieźle jest pożartować.

   Tak te moje spory wyglądały - trudno chyba zarzucić, że się nie starałem - a moja argumentacja była całkiem słaba i nie zróżnicowana co do pożądanego w różnych przypadkach poziomu;  nie gorsza chyba, niż odwoływanie się do tego, co się mówi w dużych miastach  (Bruksela, Wenecja) - a także, co powiada jakiś bezzębny Belg albo facet, któremu znacznie lepiej wychodziły manipulacje z cygarem  (był w tym odkrywczy!),  niż ocenianie demokracji u nas czy na Węgrzech.   Argumentacja moich rozmówców nieodmiennie bywała taka, jak ta znana z gazet i ekranu:  - bo tako rzecze Rzepliński czy też Timmermans, albo jakiś inny H... - przepraszam:  Guy.   I jak w telewizorze to samo powtarza, dajmy na to, taki Kierwiński, to przestaję słuchać i nie wiedzieć czemu przypominają mi się fizjonomiści, którzy uważali, że z wyglądu osobnika daje się odczytać poziom jego inteligencji, ewentualnie całkowity brak tejże.   Wiem, spór przegrać można - ale niech to wyjdzie w zestawieniu naszej argumentacji z lepszą, choć przeciwną;  inaczej będzie, jak w znanym wierszyku: "mądry przegadał, ale głupi pobił".

Eurybiades
O mnie Eurybiades

Konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka